Patryk Gabriel

Czy białe żeby są ważniejsze niż dusza?

We wtorek minął nas w pędzie, jak wiele innych, podobnych okazji, Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Tak jak my mijamy codziennie około dwóch milionów Polek i Polaków, którzy zmagają się – często samotnie, z tą straszną chorobą. Chorobą śmiertelną. Istnieją wyliczenia, że w ciągu dekady, depresja będzie najczęstszą chorobą na świecie.
Już słyszę te kpiące komentarze, już łapię kątem, wyposażonego w soczewkę kontaktową, oka, te drwiące uśmieszki. Przesada, zawracanie głowy, marudzenie.
Wielu z nas nie wstydzi się zgłosić po pomoc do dentysty czy okulisty. Inwestujemy w biel uśmiechu czy nowe oprawki. W wielu miejscach towarzyskiej mapy naszej prowincjonalnej, małej ojczyzny, w dobrym tonie jest spożywać zakwas z buraka, pełnoziarnisty makaron, spirulinę i imbir. Koniecznie wedle wskazań dietetyka. Dbamy o siebie. Inwestujemy.
Wciąż jednak jest jakby: nie bardzo – przywołać swoje wrażenia ze spotkania z psychologiem. Głupio jakoś opowiedzieć o tym na przykład, że ma się kłopot z rzuceniem fajek i potrzebujemy w tym fachowej pomocy. Inne nałogi to w praktyce nie występują. Je właściwie zarezerwowała dla siebie patologia. Ludzie słabi.
Tymczasem nie tylko zęby ulegają naporowi próchnicy. Oj, nie tylko oczy maltretujemy w sposób bezwzględny. Są takie organy skomplikowane, o których całe tysiące stron popełniono. Najpiękniej nas uczłowieczające. Siedliska szczęścia, dobra, szlachetności, miłości. Kryjące otchłań jednocześnie.
W jednym z najsłynniejszych filmów mojej młodości, arcydziele Quentina Tarantino, istnieje niewypowiedziana hipoteza, że można do tego jądra ludzkiego jestestwa dostać się przez otwór w karku. Rosyjska klasyka, podobno jak żadna inna klasyka czy awangarda, odkrywa głębię cierpień, w które może nas zepchnąć kontuzja organu o którym mowa. Głębię bez dna, bez szans, bez powrotu.
Serce wyje, dusza rozdarta. A my, nie tylko u nas, swoje -pewnie jakiś biometr tak na nią czy niego działa od kilku tygodni niezbyt korzystnie. Nie chce mu się gadać, zbladł i jest jakiś niewyspany – to pewnie ziomowo-wiosenne przesilenie grudniowe. Marnie idzie jej robota – to już proste zupełnie, bo rozleniwiła się jakoś ostatnio perfidnie. Jakoś w słowniku języka mówionego – w biurach, sklepach i na korytarzach, ktoś usunął słowa psychiatra, terapeuta. Dietetyk, stylista, kosmetolożka, trener osobisty, a nawet stomatolog czy coach – występują w wypowiedziach codziennych na każdy temat czynionych przez panie i panów.
Mężczyźni są męscy, męskością z epoki łowiectwa. Mają męskie rozrywki, poruszają męskie tematy, stosują męskie rozwiązania: -Musimy się spotkać Patryk! –Bardzo chętnie – odpowiadam. -Musimy się spotkać, tak sobie pogadać i się napić, ale tak normalnie – wódeczki, a nie jakieś tam kolorowe wynalazki.
Kobiety muszą być na posterunku, zorganizowane, zaradne, na czas. Matki-Kociewianki, Matki-Polki, Matki dla mężów, starszych rodziców, dzieci, sąsiadek i dalszej rodziny. Muszą być tip-top, pachnące i z okiem podkręconym, lokiem ułożonym, pazurkiem wypielęgnowanym. Zawsze Matki z wielkiej litery.
I nagle okazuje się, że męskość wyrażana zostaje przy użyciu napitków o barwie dowolnej, że częstotliwość wypełnia kalendarz niczym dni odśnieżania tegoroczna zima. Nagle okazuje się, że trzeci tydzień nie ma obiadu, bo jakoś z łoża, już od dawna nie małżeńskiego, wykaraskać się nie sposób heroinie. A my zaskoczeni, zdziwieni, nawet roczarowani.
Po co komu drogie, równiutkie i białe zęby, kiedy nie ma się siły pochwalić się nimi światu w uśmiechu. Nawet najmodniejsze oprawki nie przykryją czerwonych od płaczu oczu.

Może Ci się spodoba
Bolesławowo Business Week 2018 – ostatnia prosta
Podręczna na tronie
Sam mówię: sprawdzam!

Zostaw komentarz

Twój komentarz*

Twoje imię*
Twoja strona