Nim Kajetan Gdaniec, o którym już kiedyś wspominałem, „utył, spuchł, posiwiał” chciał zostać wydawcą tomików poetyckich. Nie wiedziałem o tym, a przecież od lat wspólnie „obserwujemy postępy ciemności”.
– Nie było to proste zadanie – opowiadał całkiem niedawno. – Ponieważ jedynym wierszem, który jako tako mi się podobał był tekst popularnej piosenki, choć nienatrętnie popularnego zespołu. Nie pamiętam już nazwy, ale koleżka pisał, że jest „trzeźwy jak świnia” i rozmawia „o literaturze, być może nawet o kobietach”. I to mi się takie romantyczne wydawało, chociaż w tej piosence bluzgał kolo niemiłosiernie.
Kajetan tak zmartwił się próbą wmanewrowania go w plagiat, że postanowił nie wydawać tomiku słabych, młodzieżowych wierszy. Postanowił zostać reżyserem.
Już po naszej rozmowie ogłoszono, że spośród trzynastu książek nominowanych do nagrody Bookera, czyli brytyjskiej odpowiedniczki nagrody Nike tyle, że starszej i do zdobycia również dla obcokrajowców, dwie pozycje zostały już wydane po polsku. Tytułu jednej nie kojarzyłem, druga natomiast to „Serotonina” Michela Houellebecqa, którą podczas któregoś suminowania Łukasz określił, jako książkę o rozpływaniu się w nicości. „I teraz będzie wszystko? Nie będzie niczego. Kapelusze i dachy, korony drzew, wieże, drogi kolejowe, rzeki – stąd widziane, rozpłyną ci się zaraz”.