Dobrze jest, kiedy nadchodzą Święta. Tym bardziej, jeśli tradycyjnie jest szaro i ponuro. Przecież nie jest nikomu potrzebny śnieg. Dobrze, że zamiast niego, jeszcze ktoś musiałby go mozolnie zepchnąć z chodników i jezdni, podjazdów i schodów, odwiedzający Kociewie emigranci z wysp przywożą mżawkę i wilgoć przenikającą wyciągnięte z szaf ciepłe płaszcze i kurtki. Dobrze, kiedy napotkany znajomy trener piłkarski, wskazując na migające na fasadzie budynku starostwa płatki śniegu mówi swojemu kilkuletniemu brzdącowi: to synku jest śnieg. Dobrze, że po nich zbliżymy się nieodwołalnie remanentów, podsumowań księgowych, tsunami pośpiesznie podpisywanych przed końcem roku sprawozdań, raportów. Dobrze, ponieważ Święta stanowią forpocztę podsumowań, w których tylko nieliczni mogą po stronie niezrealizowanych odhaczyć większość swoich noworocznych postanowień.
Dobrze, że jest taki czas w roku, kiedy konta w naszych bankach potrzebują zasilenia wypłatą, jak płuca źle przygotowanego sportowca tlenem w połowie dystansu albo w przerwie meczu. Dla sportowca to świetny sygnał żeby zabrać się do solidnego treningu. Dobrze, chociaż bardzo rzadko niekończące się kolejki w sklepach są sceną, na której odgrywane są role ludzi nieuprzejmych, kłótliwych, roszczeniowych i niecierpliwych. Dobrze, chociaż na twarzach nielicznych ludzi pracujących w handlu, spod wyrzeźbionego makijażu profesjonalnego uśmiechu, wyziera pustka i wycieńczenie, niechęć i smutek. Dobrze, ponieważ dzięki szeroko zakrojonym akcjom informacyjnym nie wyprodukowaliśmy tony niezjedzonych przysmaków. Niewielu też dzięki świętom może ględzić, że nasze skrzynki mailowe wypełnia powódź jedynych, bezapelacyjnie rewelacyjnych ofert na wyprzedawane samochody, garnitury, pakiety telewizyjne i wielofunkcyjne telefony. Do większości z tych ofert, na które nas nie stać, nawet nie zaglądamy, a jeśli już to świąteczna atmosfera sprawia, że marzymy o tym żeby lśniące dobra konsumpcyjne przekazać w geście hojności bardziej tego potrzebującym. Inaczej jest z ofertami telefonicznymi z firm, którym nieopatrznie sprezentowaliśmy haczykiem postawionym w stosownej budce, dostęp do naszego numeru. W takiej sytuacji święta są znakomitym pretekstem do unikania zniecierpliwienia w trakcie rozmowy z osobą, która lojalnie, pospieszną formułką uprzedza nas o nagrywaniu rozmowy. Wielu teleankieterów jest mile zaskoczonych, że w okresie świątecznym ludzie tak spokojnie i ze zrozumieniem odnoszą się do ich pracy. Wielu dziękuje za to swoim rozmówcą, fakt – wykraczając nieco poza czysto profesjonalne ramy. Podkreślają, że zazwyczaj po drugiej stronie słychać zwyczajowe Wesołych Świąt!
Dobrze jest, kiedy siadamy do wigilijnego stołu, wyjątkowo przygotowani do obchodzenia świąt, od których wszystko się zaczęło. Wysłaliśmy GIF z błyskającą choinką i rymowanymi życzeniami. Oby się spełniły. Na pewno się spełnią. W tym roku przybyło nam obowiązków, bo przecież oprócz FB mamy jeszcze Instagram, a na dodatek nasza społecznościowa gromadka przyjaciół znacznie się rozrosła. Dobrze, kiedy tuż po skromnej i tradycyjnie postnej wieczerzy, szczerze cieszymy się ze skromnych prezentów, często wykonanych własnoręcznie. Dzięki temu nasze oddziaływanie na jedyną planetę, na której potrafimy jako tako przetrwać jest zdecydowanie mniejsze niż w zeszłym roku. Wreszcie naprawdę miło jest, kiedy nasze gardła wymagają poświątecznego odpoczynku od kolejnych wersów wesoło i na cały głos śpiewanych kolęd. W chórze, do którego tęsknimy już w chwilę po wybrzmieniu ostatniej nuty. Chórze wujków, cioć, mam, teściowych, ojców i braci, sióstr i kuzynów. W chórze rodzinnym, który co roku wyśpiewuje radośnie nowinę o historii z Betlejem, która zmieniła dzieje świata. Dobrze, że prze te kilka dni siedzimy ze sobą, rozmawiamy, czytamy książki i słuchamy muzyki.